Medialne „okno na świat”

0
1687

Przed kilkunastu laty agencje prasowe doniosły, że mistrzem świata w rzucie młotkiem w telewizor został reprezentant warmińsko-mazurskiej wsi Skolity. „Po ubiegłorocznych mistrzostwach obiecałem sobie, że na ten rok się przygotuję, ale poszedłem na żywioł” – wyznał zwycięzca. W nagrodę otrzymał wodę toaletową o wymownej nazwie „Brutal”. Choć tę relację, niewątpliwie prawdziwą, traktujemy z przymrużeniem oka, najistotniejszy jest fakt, że odbiornik telewizyjny stał się tu pretekstem do bardziej twórczego wykorzystania mediów. Ale i do dyskusji nad ich miejscem w naszym życiu.

Dom rodzinny od wieków stanowił bowiem punkt odniesienia do odbioru rzeczywistości. Był i jest miejscem szczególnym – wyłącznym i wyłączonym ze świata, co dostrzega Herbertowy Pan Cogito, który wracając do domu, „zostawia przepaść za progiem”. I w to intymne miejsce wkracza dziś, mniej lub bardziej subtelnie, urzekający swą atrakcyjnością świat mediów.

CYFROWA WSTRZEMIĘŹLIWOŚĆ

W związku z tym niektórzy decydują się na świadome usunięcie mediów elektronicznych, zwłaszcza telewizji, z własnego życia. Uważają, że skoro są na świecie wegetarianie i abstynenci, mogą więc być i tacy, którzy nie korzystają z mediów, zgodnie z maksymą Johanna Wolfganga von Goethego, że „nie zawsze się traci, kiedy się zostaje czegoś pozbawionym”. Wspomnijmy w tym miejscu o skromnej brytyjskiej wokalistce Dido, córce poetki i agenta literackiego, która wzrastała bez telewizora, a jej uwagę przykuły inne formy rozrywki, głównie muzyka. W wieku 10 lat grała już na skrzypcach, fortepianie i flecie. Ten przykład wskazuje, że szklany ekran nie jest i nie może być punktem odniesienia dla osób aktywnych i twórczych, które wolą żyć niż oglądać życie w telewizji.

Dom odcięty od mediów, choć dziś może lepiej mówić o domu ograniczającym korzystanie z nich do rozsądnego minimum, nie jest wcale skazany na cywilizacyjne zacofanie. W miejsce zaawansowanej elektroniki wraca do łask oldskulowa oferta w postaci książki, prasy, radia, a przede wszystkim rozmów z ludźmi. Tym sposobem „cyfrowych ascetów” nie gnębi uczucie, że wiedzą o świecie mniej niż inni. Jednak nie tylko o korzystanie z mediów tu chodzi. Jan Kochanowski napisał w Pieśni XX: „Miło szaleć, kiedy czas po temu”. Stąd należy pamiętać o hierarchii: wpierw rzeczy obowiązkowe, później pożyteczne, na koniec zaś przyjemne, co pomoże nam wystrzec się tzw. efektu gąbki. Otóż wchłaniając wodę, zanurzona gąbka wypycha znajdujące się w niej powietrze. Podobnie bywa z mediami wypierającymi z naszego planu dnia zajęcia, które normalnie w tym czasie wykonywaliśmy.

KU „GALAKTYCE GUTENBERGA”

W osobistym rozkładzie dnia szczególnie ważny jest czas poświęcony na czytanie. Luciano Moia proponuje, by każdą godzinę oglądania telewizji (a więc i korzystania z innych mediów elektronicznych) równoważyć dwiema godzinami lektury. Jest to tym bardziej istotne, że stajemy się społeczeństwem odchodzącym od słowa drukowanego. Czytamy coraz mniej i coraz bardziej niedbale. Czytanie traci popularność na rzecz łatwiejszych i bardziej absorbujących środków przekazu. Gdy po uciążliwym dniu wracamy do domu, zamiast wziąć do ręki książkę, włączamy telewizor bądź komputer. Tak jest łatwiej. Tym sposobem kulturę słowa wypiera kultura obrazkowa. Ze społeczeństwa czytelników przeobrażamy się w społeczeństwo widzów. W rezultacie wielu z nas uprzedza się do książek i później ponosi tego skutki. Wyartykułujmy więc pokrótce korzyści płynące z czytania.

Po pierwsze, czytanie uczy myślenia. Człowiek jest istotą myślącą, bo operuje słowem, stąd obcowanie ze słowem ma ogromny wpływ na jego rozwój. Pobyt na siłowni służy rozwojowi fizycznemu, wizyta w salonie kosmetycznym – urodzie, sięgając zaś po dobrą literaturę doskonalimy swe wnętrze. Ci, którzy zerwali z cywilizacją słowa, rzadko mają własne zdanie, idą za tłumem, samodzielne myślenie ich męczy. Ucieczka z „galaktyki Gutenberga”, jak nazywał to Marshall McLuhan, ma więc o wiele dalej idące konsekwencje niż mogłoby się to wydawać.

Po drugie, czytanie pobudza wyobraźnię. Media cyfrowe, zwłaszcza telewizja, myślą za nas. Nie musimy nic sobie wyobrażać i do niczego dochodzić drogą naturalnej refleksji, bo wszystko mamy jak na dłoni: scenerię, mimikę, ton głosu. Tymczasem czytając słowo pisane, sami dokonujemy aktów twórczych wyobraźnią: obsadzamy role, obmyślamy tło i kierujemy akcją. Mamy dużo swobody. Każdy szczegół wygląda tak, jak chcemy. Lektura otwiera zatem szersze możliwości niż bezrefleksyjne pochłanianie obrazów.

Po trzecie, czytanie kształtuje umiejętność wysławiania się. Choć wymaga zdolności językowych, to również je rozwija, bo jest nierozłącznie związane z mówieniem i pisaniem. Każdy nauczyciel potwierdzi, że osiągnięcia w nauce wiążą się z posiadanym zasobem słów. Od tego zależy, ile uczeń rozumie, gdy czyta i jak przelewa swe myśli na papier. Ci, którzy nie czytają nic albo prawie nic, zdradzają się nadużywaniem zwrotów typu: „No wiesz, o co mi chodzi”, „No… tego…”, „Eee”. Zacinają się, stękają, zastępują słowa gestami, imitują dźwięki, a własne opinie sprowadzają do słów „fajny”, „super”, „masakra” i im podobnych.

Po czwarte, czytanie wyrabia cierpliwość. W trakcie czytania przetwarzanie informacji zachodzi w świadomości, czyli przebiega wolniej. Odwracając kartki, wchodzimy stopniowo w proces narracji. Krok po kroku pojmujemy, co autor chce przekazać. Treść zdań, akapitów i stron odsłania się po kolei, zgodnie z logiką. Musimy przemyśleć, zinterpretować i ocenić zawartość strony, a gdy zgubimy wątek, wracamy i czytamy jeszcze raz. Tempo zależy od nas. Innymi słowy, czytanie to złożony proces dekodowania, który wymaga cierpliwości i jednocześnie ją rozwija. Media cyfrowe zaś są tak niewymagające, że jeszcze u nikogo nie stwierdzono niezdolności do korzystania z telewizora czy smartfona.

WŁĄCZ I WYŁĄCZ!

Media to dzisiejsze „okno na świat”. Okno to wymowny symbol. Pozwala nam ono obserwować rzeczywistość, możemy się w nim pokazać, a nawet się przez nie wychylić. Z drugiej strony, okno bywa obrazem możliwego odizolowania się od otoczenia. Mówi się bowiem „stać w oknie” dla opisania postawy kogoś, kto nie umie lub nie chce dołączyć do innych i wejść w ich problemy. Takiego człowieka przyciąga spektakl świata zewnętrznego, nie jest on jednak wewnętrznie zaangażowany i związany odpowiedzialnością.

Carlo Maria Martini rysuje dziś przed nami podwójne wyzwanie. Musimy nauczyć się otwierać okno, aby weszło świeże powietrze i byśmy mogli poczuć jego zapach, usłyszeć wezwanie do trwałych relacji, do solidarności w „globalnej wiosce” i aby umieć we właściwym momencie wyjść na ulicę. Jednocześnie trzeba nauczyć się zamykać okno, bo mimo najlepszych intencji i predyspozycji musimy chronić naszą wewnętrzną równowagę. Tak więc na media trzeba spojrzeć w świetle dwojakiej aktywności: zamykania i otwierania, wychodzenia na zewnątrz i wycofywania się. „Otwórz i zamknij, włącz i wyłącz telewizor, oglądaj i bądź refleksyjny, czytaj i myśl” – zachęca Martini.

Piotr T. NOWAKOWSKI pedagog i publicysta, doktor habilitowany nauk społecznych, profesor Uniwersytetu Rzeszowskiego

PARĘ UWAG O ROZSĄDNYM KORZYSTANIU Z MEDIÓW

„Lecz wtenczas panowało takie oślepienie, że nie wierzono rzeczom najdawniejszym w świecie, jeśli ich nie czytano w francuskiej gazecie” – pisał Adam Mickiewicz w księdze pierwszej „Pana Tadeusza”. Również i dziś niejeden ulega bezkrytycznie czarowi środków masowego przekazu, tyle że w XXI wieku znacznie bardziej dynamicznych i absorbujących. Przyczyną jest nierzadko brak zdrowego krytycyzmu w ocenie percypowanych treści: bierze się je za dobrą monetę, bez należytej weryfikacji. Przypisuje się też mediom nadmiernie wysoki autorytet, np. traktując telewizję jako niekwestionowane źródło wiedzy („przecież w telewizji tak powiedziano”). Jak argumentuje bp Adam Lepa, osoby takie uznają środki przekazu za „najlepsze źródło sprawdzonej informacji i gwarancję rozwoju umysłowego”, zamiast regularnie pogłębiać wiedzę, choćby w ramach samokształcenia. Jakie zatem postawy należy przyjąć, by uodpornić się na manipulację, a myśli rodzące się w naszym wnętrzu były jak najbardziej zgodne z rzeczywistością, tj. odpowiadały prawdzie?

Punktem wyjścia jest postawa krytyczna wobec mediów, której nabyciu służy systematyczne pogłębianie wiedzy na temat środków masowej komunikacji. Wiedza wzięta z lektur, własne przemyślenia i opinie innych wykorzystujemy przede wszystkim w stałym kontakcie z mediami. Poza tym należy czerpać z różnych źródeł. Pozwoli to, poprzez porównywanie, „uzyskać stopień wiarygodności zarówno w odniesieniu do danego medium, jak i publikowanych przez nie informacji” – pisze bp Lepa. Dojrzały krytycyzm kształtuje się dzięki dialogowi z innymi ludźmi. Tym sposobem ćwiczymy dociekliwość intelektualną. Cudze opinie o treściach publikowanych w mediach mogą prowadzić do twórczej polemiki, która rodzi względnie obiektywny krytycyzm. W dyskusji niezbędne są argumenty, stąd konieczny jest prawidłowy stosunek do prawdy, a wiemy, że różnie z tym bywa, zwłaszcza w emocjonalnej konfrontacji przeciwstawnych względem siebie opinii.
Do powyższych dorzućmy jeszcze parę innych zaleceń:

  1. Postawa selektywności wobec mediów. Ideałem jest, by korzystać z dobrodziejstw techniki w sposób przemyślany, a nie przypadkowy, swój kontakt z mediami świadomie kształtować, a nie – jak w przypadku telewizji – oglądać „jak leci”, zmieniając bezrefleksyjnie kanały przy użyciu pilota.

  2. Aktywne korzystanie z mediów, tj. zestawianie odbieranych treści z tradycyjnymi źródłami (np. słownik, atlas, encyklopedia), w których znajdziemy wyjaśnienie nieznanych pojęć i faktów. Poza wymiarem poznawczym, uświadamiamy sobie w ten sposób, że środki masowego przekazu nie stanowią jedynego źródła informacji o rzeczywistości. Umieszczamy je w szeregu innych źródeł.

  3. Tworzenie własnych przekazów, co jest świetnym sposobem na poznanie mediów od strony warsztatowej. Gdy w tym zasmakujemy, z pewnością rozwinie to nasz krytycyzm.

  4. Wspólne korzystanie z mediów, co sprzyja wzmocnieniu więzi emocjonalnej łączącej członków rodziny. Bezpośrednie kontakty zmieniają naszą ocenę rzeczywistości i chronią umysł przed zdominowaniem przez środki przekazu. Zwłaszcza dziecko nie może pozostać bez przewodnika w tej medialnej dżungli.

  5. Alternatywa wobec mediów. Warto zaproponować coś w zamian. Gdy człowiek ma czas wypełniony ciekawymi zajęciami, maleje jego zainteresowanie komputerem czy telewizją.
    (ptn)

Leave a Reply